Recenzja filmu

Sucker Punch (2011)
Zack Snyder
Emily Browning
Abbie Cornish

Kakofonia

"Sucker Punch" cierpi na  brak fabuły i bohaterów. Lobotomia, którą straszą jedną z postaci, po pół godziny wydaje się wielce kuszącą alternatywą.
Zack Snyder wyrobił już sobie markę na rynku filmowym. Jednak do tej pory próbował swych sił, przerabiając cudze pomysły. "Sucker Punch" to jego pierwszy oryginalny projekt. Oczekiwania były duże, zawód jest niestety jeszcze większy.

Snyder okazał się znakomitym barometrem trendów filmowych. "Sucker Punch" wpisuje się w modny ostatnio nurt kina zacierającego granice pomiędzy rzeczywistością a fikcją. "Wyspa tajemnic", a w szczególności "Incepcja" wysoko ustawiły poprzeczkę. Snyder postanowił przeskoczyć konkurencję i pójść na całość. Jego wizji nie można odmówić rozmachu i pomysłowości. Piętrowa konstrukcja rzeczywistości, bajkowe przestrzenie i bohaterowie oraz liczne numery muzyczne szykują zmasowany atak na zmysły widzów. Tyle tylko, że nic poza wielkim bum z tego nie wynika. Natłok impulsów audiowizualnych może wywołać zmęczenie i ból głowy.

Kiedy odrzucimy wizualną otoczkę, odkryjemy, że cesarz jest nagi i do tego straszliwie cherlawy. "Sucker Punch" cierpi na  brak fabuły i bohaterów. Lobotomia, którą straszą jedną z postaci, po pół godziny wydaje się wielce kuszącą alternatywą. Wszystko jest lepsze od niekończącej się fiesty slow-motion. Snyder udowadnia, że byłby świetnym autorem wideoklipów. I jako retrospektywa teledysków "Sucker Punch" funkcjonuje nawet nieźle. Ale przecież nie tym miało być.

Najgorsze jest to, że Snyder nie rozwija się jako artysta. W "Sucker Punch" zobaczymy wszystkie sztuczki, które reżyser zastosował z powodzeniem w poprzednich filmach. Chwilami ma się wrażenie, że ogląda się jakąś dziwną wersję "300" czy "Watchmenów. Strażników". Dobrze jest mieć swój charakterystyczny styl. Jeszcze lepiej jest umieć go rozwijać. Snyder, który pozytywnie mnie zaskoczył znakomitą, przez wielu niedocenioną,  animacją "Legendy Sowiego Królestwa: Strażnicy Ga'Hoole", tym razem pokazał się z jak najgorszej strony.

Mimo to "Sucker Punch" ma kilka zalet. Sekwencja początkowa do "Sweet Dreams" robi piorunujące wrażenie. To najlepsza część całego filmu. Zainteresował mnie też eklektyczny zestaw muzyczny. Soundtrack godny jest lepszego dzieła filmowego. Spodobał mi się również Oscar Isaac w rozkosznie efekciarskiej roli czarnego charakteru. To zdecydowanie najsilniejszy punkt obsady. Niestety Snyder nie dał się wykazać aktorkom, które obsadził w rolach postaci rodem z erotycznych snów i zagrzebał pod górą komputerowych efektów specjalnych. Szkoda, bo kobieca odmiana kina testosteronowego była pomysłem wartym realizacji.
1 10
Moja ocena:
4
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Trzeba przyznać, że Snyder wyrobił sobie w światku hollywoodzkim pewną markę. Jego filmy zazwyczaj... czytaj więcej
Zack Snyder robi filmy oryginalne. Czasem czerpie inspirację z historii jak to było w przypadku "300",... czytaj więcej
Trudno jednoznacznie odpowiedzieć, co Zack Snyder miał na myśli, kręcąc ten film. Z jednej strony może... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones